O tegorocznej kampanii wyborczej, specyfice Górnego Śląska i polityce społecznej w rozmowie z posłanką Joanną Kluzik-Rostkowską dla portalu „Gostyń Śląska”. Pani poseł 3 września odwiedziła powiat mikołowski.
Mentalnie i terytorialnie ziemi mikołowskiej bliżej do Pani rodzinnych Katowic niż Rybnika. Czy z tego względu nasz powiat będzie w trakcie kampanii traktowany wyjątkowo?
Ponieważ jestem z Katowic to rzeczywiście Mikołów jest mi bliski i mentalnie i geograficznie. Będę się starała traktować równo cały region, jestem kandydatką do Sejmu z całego okręgu. Natomiast muszę przyznać, że bywałam w Mikołowie już nieraz w młodości.
Tegoroczna kampania wyborcza nie jest dla Pani pierwszą walką o mandat poselski. Czy ze względu na liczne podróże, obecna kampania nie jest trudniejszą od poprzednich?
Kampania to jest zawsze trudny, ale fascynujący czas. Jeśli się lubi politykę, to jest to taki fajny moment w życiu. To co ja lubię w kampanii to spotkania z ludźmi, to doskonały moment definiowania problemów i poszukiwania odpowiednich rozwiązań. Po za tym urodziłam się w Katowicach, mieszkałam na Śląsku przez pół swojego życia. W tej chwili mieszkam w Warszawie, ale im dłużej mieszkam w stolicy, tym bardziej się czuję Ślązaczką. Mam więc poczucie, że przyjeżdżam tutaj do siebie. Przy okazji jest to też dla mnie taka podróż sentymentalna, bo dzięki obecnej kampanii odświeżyłam kilka moich przyjaźni, które zaniedbałam przez ostatnie lata.
Czy mieszkańcy powiatu będą mieli możliwość bezpośredniej rozmowy z Panią?
Tak, będę się spotykać z ludźmi bezpośrednio. Nie mam wątpliwości że poseł z danego regionu to jest ktoś, kto powinien przenosić sprawy lokalne, wtedy kiedy wymagają takiego rozwiązania – na poziom ogólnopolski. To co ja potrafię dzisiaj, wykorzystując swoje wieloletnie doświadczenie w polityce, to napisać ustawę i przeprowadzić ją przez sejm. Potrafię szukać koalicji dla przedsięwzięcia które uważam za ważne. Lekcja, którą muszę teraz odrobić to precyzyjnie zdefiniować problemy. Dlatego bezpośrednie spotkania z ludźmi są dla mnie bezcenne.
W najbliższych tygodniach możemy więc liczyć na to, że mieszkańcy powiatu będą mogli spotkać się z Panią osobiście?
Tak i to wielokrotnie, a będę się starała na Facebooku informować o tym wcześniej.
Czy da się zmienić nastawienie polityków w Warszawie do problemów i charakterystyki centralnej części naszego województwa?
Dzisiaj po spotkaniu w Mikołowie widzę, a przynajmniej są takie dwie sprawy, które na poziomie ustawowym zostały podjęte bez zrozumienia specyfiki regionu. Aglomeracja śląska jest wyjątkowa dlatego, że tutaj mieszka 3,5mln ludzi (mam na myśli nie tylko Górnośląski Związek Metropolitarny). Drugiego takiego skupiska w skali ogólnopolskiej nie ma. Tak naprawdę granice miast czy gmin są umowne. Jest więc potrzebny silny głos w Warszawie, który będzie sprawdzał projekty ustaw pod kątem śląskiej specyfiki. Byłoby dobrze, gdybyśmy my, posłowie śląscy potrafili ponad podziałami wspólnie tym głosem mówić.
Naszych posłów aktualnie różni m.i. podejście do godki śląskiej. Pan poseł Marek Plura chce ją chronić i wspierać poprzez ustawę o śląskim, jako języku regionalnym. Jeżeli w następnej kadencji projekt ustawy zostanie poddany pod głosowanie, to czy Pani swoim głosem ten projekt poprze?
Tak się akurat złożyło, że jechaliśmy z Markiem Plurą wczoraj razem pociągiem. Rozmawialiśmy na temat tego, co on nazywa językiem regionalnym, a co przez innych jest nazywane gwarą. Ja mówię po Śląsku od wczesnego dzieciństwa. Kiedy przyjeżdżam na Śląsk i słyszę zaśpiew w pytaniach, swoisty sposób intonacji, to natychmiast się czuję dobrze. Co więcej wyłapuję ten akcent w każdy miejscu świata. To jest coś co kojarzy mi się z dzieciństwem. Nie mam żadnych wątpliwości, że śląskość należy pielęgnować.
Jakie sprawy z zakresu polityki społecznej byłyby dla Pani priorytetem w nowej kadencji sejmu?
Po pierwsze kwestie rynku pracy. Uważam, że trzeba zrobić rewolucję w instrumentach polityki społecznej. Całość musi obecnie współgrać z rynkiem pracy. Formuła stworzona po 1989 roku była budowana po to, żeby najsłabsze grupy przetrwały trudny okres transformacji, a to już mamy za sobą. Polityka społeczna w tym względzie po prostu już się wyczerpała. Teraz trzeba ją traktować nie jako ostatnią deskę ratunku, tylko jako inwestycję, która de facto w takiej dłuższej perspektywie zawsze się opłaca.