„Roku 1640 w dzień Świętego Jakuba została zawarta umowa kupna…” – tymi słowami rozpoczyna się gostyńska księga gruntowa z XVII wieku, którą z czeskiego na polski przetłumaczono w ramach projektu „Znalezione w archiwum”. Prezentacja dokumentu miała miejsce we wtorek 24 września o godz. 10.00 w Domu Kultury w Gostyni.
Odnaleziona, przetłumaczona i udostępniona
Tłumaczenie dokumentu opatrzonego w Archiwum Państwowym w Katowicach Oddział w Pszczynie tytułem – „Gostyń – umowy kupna z II połowy XVII stulecia (czeski)”, zostało wykonane w ramach projektu „Znalezione w archiwum”, który został zainicjowany przez Dom Kultury w Gostyni w następstwie odkrycia dokonanego przez pasjonatkę lokalnej historii Lidię Borowian-Cyba, emerytowaną nauczycielkę historii, współautorkę monografii Gostyni i wieloletnią członkinię Mikołowskiego Towarzystwa Historycznego.
Jest to księga z wielu powodów wyjątkowa – jedna z pięciu zachowanych tego typu ksiąg w zasobach ziemi pszczyńskiej, która zawiera nie tylko umowy kupna i sprzedaży, ale też testamenty, zabezpieczenia, informacje o zamianach gruntów, dane o różnego typu rozliczeniach oraz szereg szczegółowych informacji o dawnych mieszkańcach Gostyni, które razem tworzą obraz miejscowości sprzed kilku wieków.
Księgę przetłumaczył dr Rafał Obetkon, naukowiec specjalizujący się w sprawach majątkowych górnośląskiego rycerstwa, mieszczan oraz chłopów od XVI do połowy XX wieku, autor wielu publikacji dotyczących ziemi pszczyńskiej.
Przetłumaczoną w ramach projektu księgę udostępniono na dedykowanej stronie pod adresem znalezionewarchiwum.dkgostyn.pl, skąd każdy może ją pobrać na zasadach wolnej licencji (CC BY-SA) w formacie PDF i przeczytać na dowolnym urządzeniu w dowolnym momencie.
Gostyńskiej księdze gruntowej towarzyszy opis historyczny przygotowany przez Lidię Borowian-Cyba, który nie tylko pomaga w zrozumieniu tła historycznego i roli tej księgi w systemie prawnym państwa pszczyńskiego, ale też – za sprawą dodatkowych badań przeprowadzonych przez autorkę – wskazuje m.in. na wiele kluczowych elementów, na które warto zwrócić uwagę podczas lektury, oraz omawia szereg tematów związanych z historiami przestawionymi na kartach księgi, dzięki którym obcowanie z historią na podstawie XVII-wiecznej dokumentu jest jeszcze bardziej interesujące dla odbiorcy.
Więcej na temat obu dokumentów można przeczytać na stronie projektu, jak również w odrębnym artykule na temat gostyńskiej księgi gruntowej – tutaj.
Podsumowanie projektu
We wtorek 24 wrzenia o godz. 10.00 w sali widowiskowej DK Gostyń miała miejsce konferencja podsumowująca projekt z udziałem bezpośrednio zaangażowanych w prace nad dokumentem oraz zaproszonych ekspertów, podczas której m.in. dokładnie przeanalizowano przetłumaczoną księgę oraz jej tło historyczne.
W konferencji udział wzięli:
- dr Rafał Obetkon – autor tłumaczenia księgi,
- Lidia Borowian-Cyba – inicjatorka projektu i autorka komentarza historycznego,
- Aleksandra Matuszczyk, dyrektorka Muzeum Miejskiego w Tychach,
- Wojciech Szwiec, dyrektor Muzeum w Mikołowie.
Spotkanie i późniejszą dyskusję z uczestnikami poprowadził Marek Nowara, dyrektor DK Gostyń, który był też odpowiedzialny za organizację i rozliczenie projektu.
Wśród licznie przybyłych – mimo wczesnej pory – mieszkańców Gostyni, znaleźli się przedstawiciele Urzędu Gminy Wyry, Rady Gminy Wyry, Gminnej Rady Seniorów, Klubu Senior+, a także uczniowie Szkoły Podstawowej im. Bohaterów Września 1939 w Gostyni oraz współautorzy wydanych w ostatnich latach książek o mieszkańcach Gostyni – Wiktorze Szołtysku: Elżbieta Słomka i Henryk Szołtysek, oraz Henryku Pinocym: Piotr Pinocy i Mateusz Pinocy z Łazisk Średnich.
Pełne nagranie wideo z tego wydarzenia dostępne jest tutaj.
Spis treści:
- WYKŁAD 1 – „Księga gruntowa Gostyni z XVII wieku na tle zachowanej dokumentacji majątkowej na ziemi pszczyńskiej” – dr Rafał Obetkon
- WYKŁAD 2 – „Znalezione w archiwum. Gostyń i jej mieszkańcy w XVII wieku” – Lidia Borowian-Cyba
- Wypowiedzi dyrektorów zaprzyjaźnionych placówek
- Odpowiedzi na pytania mieszkańców i podziękowania
- Galeria zdjęć
WYKŁAD 1 (0:02:55 – 0:44:50)
„Księga gruntowa Gostyni z XVII wieku na tle zachowanej dokumentacji majątkowej na ziemi pszczyńskiej”
Na początku głos zabrał dr Rafał Obetkon – autor tłumaczenia. W ramach prelekcji historycznej dla zgromadzonych w sali widowiskowej mieszkańców omówił zwartość ksiąg metrykalnych i dokumentacji majątkowej znajdujących się w posiadaniu pszczyńskiego archiwum – m.in. ksiąg gruntowych, katastrów, urbarzy, ksiąg robocizn i wielu innych – w kontekście prezentowanej w trakcie wydarzenia gostyńskiej księgi gruntowej oraz pod kątem badań genealogicznych. Każdą z wymienionych ksiąg krótko scharakteryzował i omówił zwracając uwagę na to, ile danych zawierają poszczególne dokumenty i jak skrupulatnie były prowadzone przez ówczesnych pisarzy.
Dokumentacja majątkowa w pszczyńskich archiwach
Pan doktor zaczął jednak – dla przypomnienia – od nakreślenia przynależność państwowej ziemi pszczyńskiej w okresie od Królestwa Czech, kiedy w 1327 roku książę śląski z linii Piastów Leszek Raciborski złożył w Opawie hołd królowi czeskiemu Janowi Luksemburczykowi, przez Monarchię Habsburgów i Królestwo Prus, aż do przejęcia władzy w Pszczynie przez Polskę w 1922 roku.
Przy tej okazji wskazał, że jeśli pomiędzy tymi zmianami wytwarzane były dokumenty, to dziś znajdują się one nie tylko w Pszczynie, ale też we Wrocławiu, Pradze, Wiedniu lub Berlinie – np. dokument z podpisami szlachty pszczyńskiej składającej hołd królowi Fryderykowi II został zachowany w Berlinie.
– Księgi gruntowe
Następnie pan doktor pokazał na zdjęciach jak wyglądają przykładowe księgi gruntowe – i wskazał na problemy, z jakimi spotykają się badacze podczas korzystania z tych zasobów.
Okazuje się, że są one m.in. słabo zindeksowane, i aby wydobyć informacje o Gostyni z księgi dla obszaru obejmującego całą ziemię pszczyńską, dokument taki, liczący czasem ponad 1000 stron, trzeba przeanalizować od pierwszej do ostatniej strony, przy czym, jak przyznał pan doktor, wynik może być niepewny, i sam się o tym swego czasu przekonał (w dalszej części prelekcji powiedział, że poświęcił kilka tygodni, aby przejrzeć 1400 stron pewnego dokumentu dla zaledwie kilku interesujących go wpisów).
Następnie prelegent wskazał, że dokumentacje tego typu – księgi gruntowe – można podzielić na dwie podstawowe kategorie:
- dokumenty dedykowane, z nazwami miejscowości (gostyńska księga gruntowa),
- dokumenty zbiorcze, w których danych trzeba szukać strona po stronie.
Pan doktor zapoznał przy tym zebranych z fotografiami tekstów znajdujących w tych dokumentach i podał, że do 1600 roku większość spisana została w języku właściwym dla Czech i Moraw, a od 1600 zaczął dominować w nich język niemiecki, przy czym – jak wskazał – są rody, które prowadziły dokumentację wyłącznie po czasku, ale też takie, dla których zachowano nawet kilka dokumentów w języku polskim.
Następnie zapoznał odbiorców z nowszymi księgami, które powstały po drugiej dekadzie XIX wieku, a które w archiwum pszczyńskim zachowały się w dużej liczbie. Była to między innymi ćwiklicka księga gruntowa opatrzona tytułem „Ćwiklice księga gruntowa tom I”. Dodał, że są to księgi, na których wzorowane są dziś znane nam księgi wieczyste, bo przechowują nie tylko opisy nieruchomości, tytuły posiadania, nazwiska właścicieli, ale też sądownie zabezpieczone długi – tak jak w dzisiejszych księgach tego typu.
– Kataster karoliński
Pan doktor opowiedział też o katastrze karolińskim, przechowywanym w archiwum we Wrocławiu, któremu w trakcie kariery naukowej poświęcił wiele czasu.
Jak wyjaśnił, jest to obszerny dokument sporządzony na polecenie cesarza Karola VI, a mianem „karoliński” został opatrzony przez badaczy czeskich (dla porównania badacze niemieckojęzyczni określali ten dokument po prostu jako „kataster podatkowy”).
Znajdują się w nim przede wszystkim dane dotyczące majątków, jednak nie tylko. Można tam znaleźć np. oświadczenia mieszczan z ich pieczęciami imiennymi. W katastrze znajduje się też m.in. sporządzony w języku polskim odpis testamentu Jana z Grabia z 1287 roku, w którym przekazuje część Mikołowa probostwu, jak również dokumenty dotyczące przywilejów na młyn czy karczmę.
Nawiązując do prowadzonych przez siebie badań nad tym dokumentem wyjaśnił następnie, w jaki sposób gromadzono dane. Działo się to w dwóch etapach:
- Samospis w latach 1722-1723
Chłopi sami szacowali wartość nieruchomości, a wójt z przysięgłymi potwierdzał to pieczęcią gminną – i stąd, jak wyjaśnił pan doktor, wzięły się najstarsze wizerunki pieczęci gmin jakie się zachowały, w tym pieczęć gminy Gostyń.
- Weryfikacja w latach 1723-1727
Specjalne komisje złożone przez szlachtę prowadziły weryfikację dochodów wskazanych przez chłopów, które były podawane szczegółowo z użytkowania ogrodów, młynów, urbarza piwnego, hodowli ryb, zwierząt czy użytkowania lasów i stawów (jak wskazał pan doktor, w przypadku hodowli ryb podawano m.in. nazwę stawu, obsadę trzyletnimi karpiami i dochód z tego uzyskiwany). Tak jak dzisiaj, mieszkańcy zaniżali dane, często nawet o 150-200%, przez co w toku weryfikacji urealniana była początkowa wysokości opodatkowania.
– Urbarze pszczyńskie
W dalszej kolejności pan doktor omówił krótko kataster fryderycjański, który w archiwum zachował się niestety tylko częściowo – co ważne, klaster ten powstał po przejściu ziemi pszczyńskiej pod administrację Pruską – a następnie wskazał, że dla ziemi pszczyńskiej niezwykle ważnym źródłem wiedzy o dawnych majątkach i ich mieszkańcach znajdują się przede wszystkim w urbarzach zawierających m.in. wykazy chłopów.
Jak wyjawił, nastraszy z urbarzy dla Pszczyny pochodzi z 1546 roku, jednak na szczególną uwagę w zbiorach zasługują urbarze z 1640 roku i z lat 1702-1740, które są czytelne i zawieraj dużo informacji. Cześć z nich doczekała się przedruków, które wydano m.in. dla Bytomia, Cieszyna, Gliwic i Rybnika.
– Księga robocizn
Następnie pan doktor wskazał, że prawdziwą perełką w zbiorach pszczyńskiego archiwum jest księga robocizn – służby, do której byli zobowiązani chłopi – z lat 1716-1848 dla pszczyńskich wsi dominalnych, która była aktualizowana co roku.
Jak podkreślił, jeśli w jakiejś pszczyńskiej wsi nie zachowały się księgi metrykalne w parafi (z różnych powodu), to z pomocą tej księgi zainteresowani mogą dokładnie odtworzyć właścicieli poszczególnych gospodarstw. Jedna z takich ksiąg z 1764 roku został opublikowana przez Leszka Wiatrowskiego w 1992 roku.
– Księga przywilejów
W dokumentach przechowywanych w pszczyńskich archiwach, jak przekazał w dalszej części pan doktor, wymienione są też przywileje.
Jak wyjaśnił, na przełomie XVI i XVII wieku niektórzy chłopi byli tak bogaci, że mogli udzielać panom na Pszczynie długoterminowych pożyczek. Ludwik Musioł, znany również w Gostyni nauczyciel, historyk i archiwista, nazywał ich chłopami stutalarowymi, bo tak długo jak Promnitz korzystał z chłopskich pieniędzy, to tak długo chłop nie musiał odpracowywać pańszczyzny, choć nadal był zobowiązany uiszczać czynsze i realizować inne świadczenia, jednak pracować fizycznie nie musiał. Jak przyznał pan doktor, w księdze przywilejów takich przypadków opisanych jest bardzo wiele.
– Dokumentacja rodów rycerskich
Prelegent zwrócił również uwagę na dokumentację dotycząca poszczególnych rodów, wsi i majątków, dokumentację rodów rycerskich, która wbrew pozorom ma często dużą wartość dla osób, które poszukaj swoich przodków. To dlatego, że po śmierci właściciela na wniosek spadkobierców prowadzona była inwentaryzacja włości, w ramach której dokonywano również dokładnego spisu mieszkańców.
– Najstarsza księga ziemska
Następnie zaprezentował na zdjęciu najstarszą księgę ziemską jaka znajduje się w Pszczynie – „Regestrum 1521-1582” z pierwszym wpisem, który został przepisany z jeszcze starszej księgi, o które dziś trudno powiedzieć coś więcej.
Gostyńska księga gruntowa – dlaczego jest wyjątkowa?
Potem pan doktor nawiązał wprost to przetłumaczonej przez siebie księgi – „Gostin Kaufverträge aus der 2. Hälfte des 17. Jhdt. (tschechisch)” czyli „Gostyń umowy kupna z II połowy XVII wieku (czeski)” i zaprezentował okładkę tego dokumentu
Wskazał, że zawarte w niej zapisy pochodzą z lat 1637-1682, a więc nie tylko z II połowy XVII wieku, jak wskazuje tytuł. Oprócz umów kupna w księdze zawarto też m.in. wzajemne rozliczenia, ugody, testamenty i informację o wyborze wójta.
Większość słów jest zapisana w języku właściwym dla ówczesnych Czech i Moraw, ale w księdze znalazł się również jeden wpis sporządzony w języku niemieckim.
Następnie prelegent ujawnił, że nazwiska na potrzeby tłumaczenia przepisywał zawsze w oryginalnym zapisie, mimo że – jak dodał – w jednej umowie to samo nazwisko mogło być zapisane w kilku formach. To dlatego, że przed laty pisarze nie zwracali uwagi na pisownię imion i nazwisk, co więcej, nie zwracali również większej uwagi na gramatykę.
Pan doktor przyznał następnie, że był zaskoczony odkryciem gostyńskiej księgi gruntowej, bo znane mu księgi gruntowe są w archiwum pszczyńskim odrębnie skatalogowane i przez to był pewien, że z XVI-XVII w. zachowały się w Pszczynie tylko księgi gruntowe Jankowic, Radostowic, Piasku i Woli – księga gostyńska nie była mu dotąd znana.
Następnie wykazał, że gostyńska księga gruntowa należy do rodziny ksiąg gruntowych, które były prowadzone do 1683 roku. Po tym czasie, od 1683 roku, dalej były prowadzone, ale w innej formie pod administracją pruską. Przyznał też, że późniejsze dokumenty nie mają już w sobie „duszy”. To znaczy są dokładne i dobrze opisane, ale wyzbyto się z nich adnotacji mówiących więcej o danych społecznościach, nie wpisywano już np. odniesień dotyczących stanu zdrowotnego stron.
„Wpisy w księdze gruntowej są jak slajdy z życia ówczesnej gminy i mieszkańców. Mieszkańcy przychodzili zapisywać do gminy, wójta i przysięgłych to, co było dla nich ważne”.
Księgi gruntowe, jak wyjawił pan doktor, były prowadzone dla wielu miejscowości, ale nie wszystkie udało się odnaleźć. Wiadomo, że w archiwach brakuje ksiąg dotyczących miejscowości: Krzyżowice, Lędziny, Miedźna, Nowa Wieś, Studzionka, Tychy, Szeroka, Wisła Niemiecka, Wisła Wielka, Wola, Stara Wieś, Goczałkowice. Historycy, jak sam przyznał, nie tracą jednak nadziei na ich odnalezienie.
Następnie pan doktor zaprezentował fragment mapy wojennej Friedricha von Wrede z 1749 roku ukazujący Gostyń z rzeką Gostynką i wielkim jeziorem. Jak zauważył, domy w Gostyni są rozproszone, co nie jest oczywiste dla ziemi pszczyńskiej, w której zwykle domy były skupiony w jednym punkcie i ogrodzone płotem, aby bronić posesji przed zwierzętami.
Niewielu potrafi czytać pisma staroniemieckie
Pan doktor opowiedział też o tym, w jaki sposób odczytuje stare zapisane gotykiem księgi, ale też jak udało mu się posiąść tę rzadką umiejętność.
Przyznał, że badając przeszłość swojej rodziny spotkał w pszczyńskim archiwum panią Jadwigę Gruszkę z Pszczyny (ur. 1926), pasjonatkę lokalnej historii, która do 1942 roku uczyła się gotyku w gimnazjum w Pszczynie, a dzięki regularnej obecności w archiwum nigdy nie straciła kontaktu z tą formą dokonywania zapisów – nie tylko przeglądała tam kolejne księgi, ale też pomagała doktorantom przy pisaniu prac z historii.
Tam też pan doktor poznał panią Jadwigę, która nauczyła go czytać pismo gotyckie – jeździł do niej co sobotę na ósmą rano i razem odczytywali kolejne dokumenty. Nauka trwała ponad rok i wymagała ogromu pracy, ale z miesiąca na miesiąc odczytywanie zagadkowych pism szło coraz lepiej. Podczas nauki, jak wyjawił, zdarzały się też zaskakujące sytuacje, które w sposób nieoczekiwany odkrywały elementy przeszłości.
Pewnego razu, gdy zbyt długo pracowali nad tłumaczeniem jednego z pism, bo mimo prób nie udało się odczytać żadnego zdania w całości, zrezygnowani sięgnęli po kolejne, z treści którego okazało się, że ówcześnie żyjący również mieli problemy z odczytaniem tego konkretnego pisma. Ponad 250 lat temu administracja królewska z Brzegu skierowała na dwór pszczyński list, w który prosili o wytłumaczenie pisma, z którym sami mieli problemy. – Jeśli oni nie byli w stanie nic z tego zrozumieć, to jak miało się to udać nam?
Pan doktor przyznał, że odczytywanie dokumentów zapisanych gotykiem nie jest proste. Zaznaczył, że w gotyku są zwroty, które dawno wyszyły z użycia, dlatego musi wspomagać się podczas lektury 200-letnimi leksykonami, ponadto korzysta z glosariuszy zaczerpniętych w źródłach pruskich. Niemniej znajomość tego pisma pomaga w poszukiwaniach dokumentów i odgrywa istotna rolę w jego pracy naukowej.
Tekst przed i po tłumaczeniu
Na koniec na przykładzie gostyńskiej księgi gruntowej pan doktor przekazał różnice pomiędzy tekstem oryginalnym i tłumaczeniem, zauważając, że język użyty w tekście podobny jest do języka śląskiego i wiele osób posługujących się nim obecnie nie powinno mieć problemu ze zrozumieniem oryginalnego zapisów.
Anno 1640 dien Swietego Jakuba stal sie kup caly wnicem Nieporuẞetelni Miendzi Osobami temito Jakoẞto Mianowycie Nawiedicz Racyl, jerzyka Raycyka, Pon bog Niemocą w ktorei Niemoci stego Swiota Zeẞel Atak jest bendanc jeẞce przi dobrej Pamienci Synowi Swemu Janowi Rojcykowi Zogrode odprzedal stem wßem Przisluẞßenstwem yak Sam uzywal Za Summa 100 Thl wiejeden kaẞdy Thl P 36 großi a wgroß Po 12 hl rachujocz1.
Roku 1640 w dzień Świętego Jakuba została zawarta umowa kupna, w niczym nie naruszona, pomiędzy tymi osobami, mianowicie, Jerzykiem Raycyk, którego Pan Bóg dotknął chorobą, przez którą zszedł z tego świata, a który będąc jeszcze przy dobrej pamięci odsprzedał swojemu synowi Janowi Rojcykowi zagrodę wraz z całym wyposażeniem, w stanie, w jakim sam ją użytkował za sumę 100 talarów, każdy talar licząc po 36 groszy, a grosz po 12 halerzy2.
WYKŁAD 2 (0:46:17 – 1:39:52)
„Znalezione w archiwum. Gostyń i jej mieszkańcy w XVII wieku”
Następnie głos zabrała Lidia Borowian-Cyba, inicjatorka projektu oraz autorka opisu historycznego, która przedstawiła informacje dotyczące księgi gruntowej w bezpośrednim nawiązaniu do Gostyni i jej mieszkańców w XVII wieku.
Czym jest bohaterka konferencji?
Pani Lidia na początku, tak jak wcześniej dr Obetkon, podkreśliła, że księga gruntowa Gostyni jest księgą niezwykłą, bo jest zaledwie jedną z pięciu zachowanych ksiąg tego typu dotyczących ziemi pszczyńskiej i mieści nie tylko umowy dotyczące kupna, ale też m.in. testamenty, zabezpieczenia i rozliczenia długów mieszkańców.
Ważną cechą tej szczególnej księgi, na co zwróciła uwagę pani Lidia, jest bardzo formalny charakter zapisów – transakcje zawsze są potwierdzane nazwiskami gminnych urzędników, zawierają dokładne daty i sumy. Ponadto zapisy dowodzą, że należności były rozliczne w sposób bardzo rzetelny. W gostyńskiej księdze gruntowej zachowały się nawet zapisy o długu, który był rozliczany aż przez 28 lat (!).
Jak odnaleziono księgę i jak szukać podobnych dokumentów?
Pani Lidia opowiedziała następnie o tym, w jaki sposób trafiła na zapis wskazujący na istnienie księgi gruntowej Gostyni, ujawniając przy okazji również, w jaki sposób zasoby różnych archiwów – czy to pod kątem historii miejscowości czy poszukiwań genealogicznych – każdy może przeszukiwać za pośrednictwem internetu.
Jak się okazało, dużą rolę na samym początku odegrała wyszukiwarka portalu „Szukaj w archiwum”. Przeglądając zasoby dotyczące Gostyni pani Lidia natknęła się na wpis o treści „Gostin Kaufverträge aus der 2. Hälfte des 17. Jhdt. (tschechisch)” dokonany przez archiwistę w języku niemieckim.
(W tym miejscu pani Lidia podzieliła się ważną wskazówką – nazwę miejscowości należy wpisywać w oknach wyszukiwarek we wszystkich obowiązujących wersjach i nie zawężać wyników jedynie do Archiwum Państwowego w Katowicach, bo jak tłumaczyła, dokumenty czasem wędrują nie tylko w czasie, ale i przestrzeni).
Dokładniejsza analiza wpisu w katalogu wykazała, że dokument przechowywany jest w archiwum państwowym w Pszczynie i jest dostępny do wglądu w czytelni.
Po umówieniu się z archiwistami i zamówieniu pozycji pani Lidia zajęła się analizą tego dokumentu oraz dokumentów towarzyszących – m.in. Urbarza z 1640 roku liczącego ok. 1000 stron oraz niezwykle dokładnej mapy Andreasa Hindenberga z 1636 roku – które dały szersze tło dla gostyńskiej księgi gruntowej obejmującej lata 1637-1682 i pozwoliły na lepsze zrozumienie wszystkich kontekstów w niej opisanych.
Pani Lidia przy tej okazji wyjawiła, że widok zbiorów czekających w czytelni na przejrzenie jest dla miłośnika historii szczególnym doświadczeniem. Wiąże się z tym z jednej strony ekscytacja i ciekawość, a z drugiej uczucie głębokiego wyciszenia.
Świadomość, że być może nikt przed nami przez kilka wieków nie dotykał kart księgi czy dokumentu, nie czytał tekstu który mamy przed sobą, jest niepowtarzalnym przeżyciem, zaś kontakt z przekazem odległych w czasie ludzi staje się namacalny3.
Pani Lidia na zdjęciach z prywatnego archiwum zaprezentowała też m.in. fragmenty ksiąg, nad którymi pracowała w czytelni oraz pokazała swój gabinet, w którym kontynuowała prace nad opracowaniem księgi gruntowej oraz projektem „Znalezione w archiwum”.
Zdjęcia opatrzyła cytatem greckiego poety Poliviosa Dimitrakopulosa, na który natrafiła w ostatnim czasie w miejscu odległym od archiwów – Galerii Libero w Katowicach, a który, jak podkreśliła, trafnie opisuje codzienną pracę historyka. – Nawet jeżeli ktoś pomyśli o mnie jako o komediantce, to też go lubię – powiedziała pani Lidia, spoglądając z humorem i dystansem na zdjęcia stosów przeróżnych dokumentów.
Pani Lidia wyjawiła też, dlaczego postanowiła tak dokładnie zająć się księgą gruntową, zwracając uwagę na pierwsze zdanie księgi gruntowej: „Roku 1640 w dzień Świętego Jakuba”, czyli 25 lipca. – Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że nasz wnuczek [wnuk współautorów monografii Gostyni: Lidii Borowian-Cyby oraz Henryka Cyby – przy. red.] ma na imię Jakub i pomyślałam sobie, że to dla niego, dla kolejnych pokoleń w rodzinie powinnam się tym rzetelnie zająć – powiedziała pani Lidia.
Gostyńska księga gruntowa – omówienie
W ramach projektu „Znalezione w archiwum” pani Lidia Borowian-Cyba opracowała komentarz historyczny, w którym gostyńską księgę gruntową rozpatrzyła w trzech kontekstach: historycznym, geograficznym i demograficzno-społecznym, i dokładnie w ten sam sposób opowiedziała o tym dokumencie w trakcie prezentacji.
1. Kontekst historyczny
Na początku tej części prelekcji pani Lidia omówiła początki miejscowości Gostyń.
Miejscowość zakładano dwukrotnie
Jak przekazała, trudno określić jednoznacznie kiedy dokładnie powstała Gostyń, bo była zakładana dwukrotnie. Pierwsze wzmianki pochodzą z roku XV w. i wiążą bardzo ściśle Gostyń z Gardawicami – to w aktach wsi Gardawice odnalazły się dokumenty o Gostyni.
Następnie przypomniała, że w roku 1474 pierwsza Gostyń została całkowicie zniszczona przez najazd księcia Wacława III Przemyślidy, który był tak zwanym Raubritterem, rycerzem rozbójnikiem, który nie cieszył się szacunkiem na dworach ówczesnej Europy. Niestety za jego sprawą na okres około 100 lat Gostyń zniknęła z powierzchni ziemi.
Gostyń wróciła na karty historii mniej więcej w połowie XVI wieku, a pierwsza wzmianka na jej temat z nazwiskami pierwszych osadników pochodzi z urbarza z 1575 roku. – I tu muszę się przyznać do czegoś. Mianowicie do tej pory wszyscy badacze zajmujący się tym tematem zgodnie twierdzili, że w tymże urbarzu wspomniana jest tylko nazwa Gostyń jako nowo założonej wsi, i nie ma w tej księdze nazwisk jej mieszkańców – zagaiła słuchaczy.
A potem pani Lidia dodała:
– Siedząc miesiąc temu w czytelni w Pszczynie przeglądałam kolejny raz tę właśnie księgę, ten właśnie urbarz, strona po stronie, i ku swojemu zdziwieniu odnalazłam tę stronę, na której jest adnotacja o najdawniejszych osadnikach – nazwiska państwa Kurpas, Urbanek, Sławik, Glabosz, Słonka.
Tym samym tego dnia po raz pierwszy mieszkańcy Gostyni poznali nazwiska pierwszych mieszkańców miejscowości (!).
Omawiając zawartość urbarza pani Lidia przekazała następnie, że tak dokładne zapisy sporządzali dworscy urzędnicy – i że różna jest pisownia ich nazwisk, ale z reguły są to nazwiska polskie. Potem dodała, że urzędnicy byli za swoją pracę wynagradzani.
Co działo się w tym czasie w ziemi pszczyńskiej i na Śląsku?
Jak wyjaśniła pani Lidia w okresie czasu ujętym w gostyńskiej księdze gruntowej w ziemi pszczyńskiej panowali Promnitzowie. Przypomniała też, że przez dwa wieki ten ród dziedzicznie przekazywał sobie posiadanie ziemi pszczyńskiej i nosili oni tytuł baronów.
Następnie pani Lidia przypomniała, że w okresie czasu opisywanym przez księgę przez Europę Środkową przetoczyła się wojna trzydziestoletnia – konflikt, który spowodował katastrofalne skutki społeczne i gospodarcze.
W Gostyni z tego czasu zachowało się w ustnych przekazach miejsce zwane szańcem szwedzkim lub wałem szwedzkim, które można odnaleźć przy ul. Rybnickiej. Na tym wale odnalezione zostały wg przekazów ludzkie kości i przedmioty świadczące o tym, że tam żołnierze szwedzcy przechodzili bądź stacjonowali.
Pani Lidia przypomniała też, że tuż za śląską granicą toczyła się wojna zwana Potopem Szwedzkim, która bardzo wpłynęła na gospodarkę, a także osadnictwo w naszym regionie (uchodźcy), oraz, że w XIX wieku na wale szwedzkim w Gostyni, który znajduje się w pobliżu przystanku „Gostyń Mamzera” zbudowano kapliczkę Matki Bożej Bolesnej.
2. Kontekst geograficzny
Następnie pani Lidia usytuowała Gostyń na mapie Śląska i ziemi pszczyńskiej w odniesieniu do rzeki Gostynki – która miała ogromną rolę w komunikacji i transporcie – a także do najbliższego miasta – Mikołowa, gdzie sporządzano kontrakty.
Kontekst geograficzny omówiła na podstawie fragmentu XVII w. mapy wojennej Andreasa Hindenberga, która została ukończona w 1636 roku, rok po tym, jak zaczęła powstawać księga gruntowa (1637-1682). Prezentując położenie Gostyni na fragmencie mapy pani Lidia przekazała, że cała mapa – o wymiarach na 2,5 m na prawie 3 m – służyła urzędnikom jako mapa gospodarcza i była składana nawet na 12 części.
Analizując fragment mapy obejmujący miejscowość, prelegentka zwróciła uwagę słuchaczy m.in. na fragment, w którym oznaczone zostały zabudowania, dwie wiejskie chaty, dokładnie w miejscu, które dziś jest znane jako Wroni Kąt, przy granicy z Zawiścią i Łaziskami. Tam, jak zasugerowała pani Lidia, mogły znajdować się budynki zamieszkałe przez pierwszych mieszkańców miejscowości po jej ponownym założeniu (!).
3. Kontekst demograficzny i społeczny
Omawiając kontekst demograficzny pani Lidia przedstawiła tabelę z wykazem nazwisk pierwszych mieszkańców miejscowości – tj. jak wcześniej wymieniono: Kurpas, Urbanek, Sławik, Glabosz i Słonka – w zestawieniu z wykazami z lat późniejszych.
W jednej tabeli ujęła dane z trzech urbarzy z lat 1575, 1586 i 1595 (pierwsi mieszkańcy), urbarza z roku 1640 (pojawiaja się takie nazwisko jak m.im. Wróbel) i urbarza z roku 1680 (tutaj pojawiły się nazwiska nowych osadników: m.in. Czardybon, Jaszczyk, Rzepka, Suchoń), z danymi z gostyńskiej księgi gruntowej z lat 1637-1682, wykazując, że spośród pięciu najstarszych nazwisk wymienionych w najwcześniejszych urbarzach, do dziś przetrwały nazwiska Kurpas i Urbanek.
Późniejsze, takie jak Czardybon, Jaszczyk, Rzepka, Suchoń, czy Wróbel, również funkcjonują w Gostyni do dziś.
Następnie prelegentka dodała, że w archiwum pszczyńskim niestety nie zachował się urbarz z 1680 roku, w którym byłby nazwiska pojawiające się na kartach gostyńskiej księgi gruntowej oraz dodatkowo nazwiska tych mieszkańców, których w księdze gruntowej nie zarejestrowano. Jak wyjaśniła, nazwiska występujące w księdze gruntowej są związane z osobami, które zawierały jakieś umowy, testamenty czy inne porozumienia. Jednak wiele umów w XVII wieku było zawieranych w formie wyłącznie ustnej, dlatego o wielu z nich nie wiemy, tak jak nie znamy wszystkich nazwisk mieszkańców.
Następnie pani Lidia przedstawiła wyniki analizy występujących w gostyńskiej księdze gruntowej form nazwisk mieszkańców ukazując, w jakich formach pisarze zapisywali znane do dziś nazwiska lub jak się one zmieniały na przestrzeni lat.
I tak Ray lub Rai to dzisiejszy Roj, a Bojdal to równie dobrze wszystkim znany Bojdoł.
Samorząd wsi Gostyń
Potem pani Lidia przyznała, że gostyńska społeczność jawi się w świetle tej księgi jako dobrze zorganizowana i sprawnie zarządzana grupa mieszkańców i dodała, że dla utrzymania pewnej dyscypliny w osadzie panowie powoływali wójtów. Potem wyjaśniła, że wójtowi towarzyszyli starsi/przysięgli, których można byłoby przyrównać do dzisiejszych radnych. Przysięgłych było zawsze dwóch i razem z wójtem tworzyli zarząd gminy. Jako urzędnicy towarzyszyli mieszkańcom przy różnych sprawach, byli świadkami albo poręczycielami różnego rodzaju umów. Byli też pełnomocnikami sierot.
Następnie pani Lidia zaprezentowała tabelę z nazwiskami kolejnych wójtów i starszych Gostyni – której, jak przyznała, poświęciła wiele czasu, bo nie tylko musiała wychwycić w tekście nazwiska konkretnych urzędników gminnych – co już nie było łatwe przez wzgląd na mnogość form zapisu ich nazwisk, ale potem też ustalić na ile to możliwe czas sprawowania urzędu przez danego wójta. Pierwszy okres nie został z uwagi na to oddany dokładnie, ale od roku 1629 można mówić już o wójtach potwierdzonych przez księgę gruntową.
Odpowiedzialność wójta, jak ujawniła pani Lidia, była znacząca, ponieważ nie tylko przechowywał dokumenty we własnym domu – nie było wówczas budynków gminnych – ale też był kimś w rodzaju poborcy podatków i zebrane dla pana pieniądze przechowywał w swoim gospodarstwie. W jego domu często sporządzano też umowy.
Następnie pani Lidia poruszyła temat roli kobiety w środowisku wiejskim – jako biernie wypełniającej rolę posłusznej żony i pracowitej, zapobiegliwej gospodyni. Jak dowiodła, mimo tego stereotypu w tekście gostyńskiego dokumentu można odnaleźć nazwiska kilkunastu kobiet, które występowały przed urzędem samodzielnie i miały prawo wyrażać swoją wolę w różnych sprawach – głównie finansowych. Z tekstu wynika też, że kobiety były darzone szacunkiem – wyrażone było to m.in. dbałością o zabezpieczenie ich materialnego bytu na starość, ale nie tylko.
Matka wymienionych braci Wojtka Rayczika, Pawła Raycyka, a macocha Jana
Rayczika przyjęła w całości swój, co trzeci grosz, który jej przysługiwał4.
23 czerwca 1677 roku wypłaciła Kurpaska dług w wysokości 4 talarów, który był
winien nieboszczyk Wojciech Kurpas i uwalnia się ją od niego5.
Pani Lidia na podstawie lektury księgi zauważyła również, że mieszkańcy Gostyni w XVII wieku nie tylko sporządzali liczne umowy, ale byli też dość ruchliwi. Utrzymywali kontakty i zawierali transakcje kupna w wielu okolicznych miejscowościach. Zaciągali długi, aranżowali małżeństwa. Na specjalnej mapie badacze udało się zaznaczyć miejsca, do których najczęściej podróżowali – docierali do Bojszów i Radostowic, a nawet do Kryr pod Żorami, miasta leżącego poza granicami państwa pszczyńskiego.
W księdze, jak zauważyła pani Lidia, nie ma podanej wielkości posiadanej przez chłopów ziemi, ale w porównaniu z podobnym ośrodkiem – Miedźną, gdzie wszyscy mieli podobny areał – to mogło być od 7 do 11 hektarów ziemi. Za to w tekście wiele razy są wymieniane wartości tych gospodarstw i w tym aspekcie różnice są duże – od 17 do 100 talarów – oraz rodzaje upraw – owies, gryka (po śląsku poganka), proso, żyto, len, konopie, groch – i hodowli – kury, świnie, owce, krowy (cena 5 talarów), woły (8 talarów),
Do gospodarstw, jak następnie dodała pani Lidia, przynależały też stawy hodowlane, w całej wsi była dobrze rozwinięta gospodarka rybno-stawowa i stąd wziął się wzór pieczęci gminnej – najstarszy jej odnaleziony wizerunek pochodzi z katastru karolińskiego. Wizerunek sześciu łodzi na stawie na pieczęci gminnej z XVIII wieku, który jest też odbity na czerwonym laku widocznym na grafice tytułowej projektu „Znalezione w archiwum”.
Na koniec prelekcji pani Lidia opowiedziała o tym, czego w gostyńskiej księdze gruntowej nie znalazła – w tekście ani razu nie pada nazwa rzeki Gostynki, być może dlatego, że nie było takiej potrzeby. Nie ma informacji o tartaku, ani o młynie u państwa Kurpsów, mimo że można się o nich dowiedzieć z urbarza z 1640 roku. Nie ma też informacji o karczmie. Konie dla gostynian prawdopodobnie nie istniały, bo trudno szukać wzmianek na ich temat, a to być może dlatego, że były zbyt drogie dla gospodarzy zagrodników. W księdze nie ma ponadto danych o wielkości gospodarstw czy o liczbie mieszkańców wsi.
Wypowiedzi dyrektorów zaprzyjaźnionych placówek (1:39:52 – 2:16:27)
Następnie dyrektor DK Gostyń Marek Nowara poprosił dyrektorów zaprzyjaźnionych placówek – Aleksandrę Matuszczyk, dyrektorkę Muzeum Miejskiego w Tychach, oraz Wojciecha Szwieca, dyrektor Muzeum w Mikołowie, aby ze swojej perspektywy powiedzieli o działaniach podejmowanych przez instytucje kultury na rzecz dziedzictwa i budowania tożsamości lokalnej.
Zaproszenie od badania historii Tychów
Jako pierwsza głos zabrała dyrektor Muzeum Miejskiego w Tychach.
KRONIKI SZKOLNE
Dyrektor Aleksandra Matuszczyk zaprezentowała liczącą 210 stron kronikę szkoły w tyskich Paprocanach, którą wydano w 2020 roku staraniem muzeum miejskiego. Księga obejmuje lata 1860-1990, i jak wyjaśniła pani dyrektor, podobnie jak zaprezentowane wcześniej urbarze, dokładnie opisuje katolicką szkołę pruską w Paprocanach.
Z lektury kroniki czytelnik może poznać uczniów tej szkoły i ich rodziców, dowiedzieć się, jakie były relacje uczniów i rodziców ze szkołą, czym żyła szkoła i jej społeczność, a także jak zmieniał się system edukacji i jakie choroby dotykały dzieci. Księga opisuje też jak rozwijała się szkołą pod względem posiadanych nieruchomości i kreśli dzieje niegdyś samodzielnej gminy Paprocany. Za jej sprawą można poznać nie tylko dawnych uczniów, ale też nauczycieli i pracowników szkoły.
Pani dyrektor udostępniła jeden z egzemplarzy zgromadzonym na sali słuchaczom. Po szybkim przejrzeniu okazało się, że w księdze łatwo można odnaleźć również kilka fragmentów dotyczących Gostyni.
Rok 1865 – Co się tyczy zmian personalnych w ostatnim czasie, należy podkreślić, że dotychczasowy nauczyciel pomocniczy Ernest Seemenn został z łaski Jego Królewskiej Mości księcia pszczyńskiego mianowany nauczycielem w Gostyni, w powiecie pszczyńskim. Seemenn objął nową posadę z dniem 8 maja br.
Co równie interesujące, jak wyjawiła w trakcie prezentacji pani dyrektor, z kroniką szkoły do muzeum przyszła paprocańska społeczność. Kronika w szkole była od zawsze, ale nie dało się jej odczytać, po była zapisana gotykiem, który we współpracy z muzeum przełożyła dopiero dr Edelgarda Foltyn. W efekcie wydano kompletną kronikę szkoły.
Publikacja kroniki okazała się sukcesem i wkrótce potem do muzeum zgłosili się mieszkańcy kolejnych dzielnic Tychów. Byli to mieszkańcy Cielmic i Żwakowa. I jak się później okazało, dokumenty przechowywane w tych dzielnicach okazały się równie interesujące.
Widać w nich zmiany, jakie zaszły w szkolnictwie, dlatego również zostaną wkrótce wydane. Księgi dokumentują lata przełomowe – do 1922 roku, kiedy w szkołach uczyli nauczyciele niemieccy, przez lata 1922-1939, gdy uczyli w nich nauczyciele polscy i lata 1940-1944, gdy znów byli w nich nauczyciele niemieccy, aż po lata powojenne, gdy na stałe znaleźli się w nich nauczyciele polscy.
W kronikach widać ponadto obraz życia mieszkańców, opisy zbiorów i klask żywiołowych. Dla mieszkańców są dużym źródłem wiedzy na temat kondycji ich dzielnic.
Księgi opracowane lub opracowywane obecnie przez Muzeum Miejskie w Tychach:
- Kronika szkoły w Paprocanach (1860-1990) – wydana w 2020 roku
- Kronika szkoły w Cielmicach (1874-1973) – w przygotowaniu
- Kronika szkoły w Żwakowie (1884-1972) – planowana
TYSKI KRON
Następnie pani dyrektor przedstawiła książkę opatrzoną tytułem „Tyski Klub Fotograficzny KRON. Śląsk 1978–1983”, z pomocą której, we współpracy z mieszkańcami, muzeum na nowo odkryło dorobek tyskiego amatorskiego klubu fotograficznego KRON, o którym wielu tyszan wiedziało, ale niewielu mogło wskazać na namacalne dowody istnienia klubu.
Jak wyjaśniła pani dyrektor, klub ten tworzyli mieszkańcy przybyli do Tychów za pracą, którzy w wolnych chwila dokumentowali krajobraz i realia Górnego Śląska. Utrwalali na zdjęciach hołdy i zakłady, ale też familoki i mieszkających w nich ludzi.
W ramach pracy nad książką muzeum nie tylko pozyskało fotografie, czasem z odległych miejsc, ale też zadbało o ich odpowiednią oprawę i komentarz. Wiele z zaprezentowanych w książce fotografii dokumentuje miejsca, które dziś już nie istnieją.
Publikacja została wydana w 2023 roku. Zawiera 67 fotografii z kolekcji Muzeum Miejskiego w Tychach, Muzeum Śląskiego w Katowicach oraz ze zbiorów prywatnych artystów i ich rodzin. Obecnie muzeum jest w trakcie pozyskiwania kolejnych zdjęć twórców klubu KRON.
OSIEDLE A
Ostatnim dokumentem przedstawionym przez panią dyrektor była książka pt. „Osiedle A – pierwsze”, dotycząca pierwszego osiedla nowych Tychów. Publikacja powstała z udziałem mieszkańców osiedla, zawiera opowieści dotyczące tego wyjątkowego – nie tylko z racji na walory architektoniczne – miejsca na mapie Tychów i konurbacji górnośląskiej.
Obecnie przygotowywany jest tom drugi z opowieściami mieszkańców, a w planach są kolejne, bo projekt będzie trwał tak długo, aż wyczerpią się wszystkie historie.
Zaproszenie do muzeum w Mikołowie
Następnie głos zabrał Wojciech Szwiec, dyrektor nowo powstałego – w miejsce Miejskiej Placówki Muzealnej – Muzeum Miejskiego w Mikołowie.
Opowiedział krótko o nowym muzeum, w tym o staraniach prowadzonych w ostatnich latach w celu przejęcia budynku przy ul. Konstytucji 3 maja 18 w Mikołowie na potrzeby muzeum, w którym dziś dostępnych jest kilka wystaw stałych i czasowych.
Zapraszając do odwiedzin w muzeum pan dyrektor wskazał na jeden z eksponatów – kopię dokumentu z 1222 roku z pierwszą zachowaną wzmianką na temat Mikołowa, który jest punkiem wyjścia dla muzeum i kolejnych kolekcji, ale też skraca dystans między tym dokumentem i muzeum a zwiedzającym za sprawą atrakcyjnej formy.
Następnie, gratulując odnalezienia gostyńskiej księgi gruntowej, dyrektor ujawnił, że muzeum stara się odnaleźć zaginioną przed laty kronikę Mikołowa pióra Eliasza Tertoły – pisarza i burmistrza miasta, którą napisał w 1818 roku w języku niemieckim.
Dokument ten zawiera dawne podania i opis nazwisk, ale też wyniki amatorskich badań archeologicznych oraz podania i legendy dotyczące miasta. Konstanty Prus był jednym z ostatnich czytelników kroniki, o czym wiadomo za sprawą cytatów ujętych przez niego w dziele pt. „Z przeszłości Mikołowa i jego okolicy”.
Muzeum prowadzi intensywne działania w tym zakresie, wpadło na pierwsze istotne tropy, i jeśli uda się kiedyś odnaleźć zaginioną księgę – jak zapewnił pan dyrektor – z pewnością zorganizuje podobną konferencję do tej, która 24 września miała miejsce w Gostyni, aby podzielić się z zainteresowanymi wynikami przeprowadzonych badań.
Pytania mieszkańców i podziękowania (2:16:27 – 2:26:26)
Jeden z obecnych na sali mieszkańców zapytał, czy istnieje mapa, na podstawie której można byłoby odnaleźć istniejące niegdyś domy i przypisać je konkretnym rodzinom.
Pani Lidia Borowian-Cyba odpowiedziała, że nie ma wiedzy o istnieniu mapy, która byłaby dokładnym planem miejscowości.
Wiadomo jednak, gdzie znajdują lub znajdowały się posesje najdawniejszych osadników. Mowa o gospodarstwie państwa Kurpasów w pobliżu dwóch kościołów i cmentarza – ta rodzina mieszka tam od XVI wieku i posiada rozbudowane drzewo genealogiczne. Ponadto wiadomo, gdzie znajdowało się gospodarstwo państwa Urbanków – na tzw. Oderbergu. W księgach potwierdzają to wpisy dotyczące relacji pomiędzy gospodarstwami Urbanków i Kurpasów, które ze sobą graniczyły.
Pani Lidia ujawniła następnie, że w świetle badań i dokumentów osadnictwo w Gostyni zaczęło się w części zachodniej. Pierwsi mieszkańcy zamieszkiwali jej zachodnią część, tam jest Wroni Kąt, a późniejsi, którzy przybywali i otrzymywali ziemie od panów na Pszczynie – we wschodniej części Gostyni, szczególnie przy dzisiejszej ul. Tyskiej (mowa zwłaszcza o nowych osadnikach wymienionych w urbarzu z 1680 roku).
Następnie pani Lidia wyraziła nadzieję, że uda się w tym zakresie dokonać nowych odkryć, tym bardziej, że ostatnio przekazała rodzinie państwa Suchoń (dzisiejsza „Winnica Gostynka” przy ul. Tyskiej) mapę ich gospodarstwa z XVIII wieku.
Następnie wójt Joanna Pasierbek-Konieczny podziękowała za ogrom wykonanej przez historyków pracy, mając nadzieję, że w przyszłości dokonają jeszcze niejednego odkrycia. Historykom podziękował również Przewodniczący Rady Gminy Wyry Marek Gołosz z Wyr, który pozazdrościł mieszkańcom Gostyni tego, że mają obok siebie takich ludzi, którzy cały czas z wielką pasją odkrywają historię ich miejscowości.
Na koniec dr Rafał Obetkon przekazał w darze dla biblioteki, na ręce obecnej na sali dyrektor Gminnej Biblioteki Publicznej w Wyrach Joanny Bieniek-Strączek, swoją publikację dotyczącą rodziny Pawłowskich z Pawłowic.
Konferencja dobiegła końca ok. godz. 12.30.
Panie Patryku, zrobił pan rzecz niezwykłą: pana relacja właściwie jest absolutnie dokładna. Jakby całe spotkanie przeniesione i utrwalone. Dziękuję serdecznie