Pochodzący z Manchesteru wokalista i gitarzysta James Harries przybył w sobotę 31 sierpnia do Gostyni. W trakcie wieczornego koncertu w Zagrodzie Śląskiej, którą z uwagi na bliskość wielu terenów zielonych artysta nazwał pięknym ogrodem, promował na Górnym Śląsku swój najnowszy album muzyczny pod tytułem „Hiraeth”.
Koncert rozpoczął się z nastaniem godz. 19.00. Artystę oraz przybyłych mieszkańców i gości przywitał Marek Nowara, dyrektor Domu Kultury w Gostyni, zaś zgromadzona pod sceną publiczność powitała gościa z Wielkiej Brytanii oraz organizatorów brawami.
James Harries – (ur. 1974) brytyjski piosenkarz, autor tekstów i kompozytor muzyki filmowej pochodzący z Manchesteru, który zdaniem redaktorów słynnego magazynu “The Rolling Stone” jest »chłopcem o złotym głosie1«.
Jego twórczość, swego czasu określona w tygodniku „The Observer” jako »surowa, pierwotna i wykwintna1«, jest wypadkową folku, alt country i bluesa, którą od lat oczarowuje słuchaczy na całym świecie.
Harries wydał do tej pory aż dziewięć albumów, a jego utwory od lat goszczą w europejskich i amerykańskich rozgłośniach radiowych. Ma też tysiące subskrybentów w serwisie Spotify2.
Jego utwory ubogacają ścieżki dźwiękowe kilkunastu międzynarodowych filmów, w tym Młode wino (2008), Rytmus v patách (2009), Lidice (2011), Berry (2018), Přání Ježíškovi (2021), Birthday Wishes (2023) i wielu innych2.
Od dwudziestu lat wykonuje swój autorski repertuar na światowych scenach. Koncertuje zarówno w Europie, jak i w Ameryce i Azji.
W Polsce zdobył popularność dzięki jednej z pierwszych reklam sieci komórkowej T-Mobile, w której wykorzystano utwór „I’ve feeling”3.
Do Gostyni z Wielkiej Brytanii przyjechał w ramach trasy koncertowej, która obejmuje m.in. Poznań, Wrocław, ale też Bazyleę (Basel), Berlin, Stuttgart, Wiedeń i Pragę4.
Muzyk promuje na kontynencie swój najnowszy album “Hiraeth”, który jest firmowany urzekającym singlem pt. “Diamond Girl”.
„W nowym albumie Harries zdaje się uciekać w marzenia, w których znajduje ulgę i wiarę, by iść dalej. Jednak w rzeczywistości szuka w nich świata, który byłby w porządku. Świata opartego na zrozumieniu i miłości. Może to idealistyczne, ale to także jedyna rzecz, która może uratować tak wrażliwą duszę przed daremnością i sceptycyzmem. Piosenki zawarte w nowym albumie są jednymi z najlepszych w jego karierze – napisał tuż po premierze albumu redaktor czeskiego radia publicznego ČRo Vltava Milan Bátor5.
Pełny przegląd twórczości artysty
W trakcie koncertu James Harries – jako pierwszy muzyk i wokalista z Wielkiej Brytanii goszczący na gostyńskiej scenie plenerowej – śpiewał o miłości, przyjaźni, siedzeniu nad jeziorem i oglądaniu zachodu słońca, ale też o ludziach, których spotykał podczas swoich licznych podróży, a czasem również o towarzyszącej mu w drodze tęsknocie.
Zgromadzeni w Zagrodzie Śląskiej mieszkańcy i goście wysłuchali najnowszych utworów z jego ostatniego albumu “Hiraeth” – m.in. promującą ten album piosenkę “Diamond Girl”, ale też kilka nieco starszych, ale równie ujmujących kompozycji, w tym m.in. „Superstation”.
Dzięki temu w trakcie godzinnego koncertu odbiorcy mieli okazję nie tylko posłuchać tych utworów na żywo, ale też odtworzyć w głowie bardziej całościowy obraz twórczości artysty.
Nie tylko muzyką żyje człowiek
James Harries dał się też poznać jako wprawny gawędziarz. Mimo, że w trakcie koncertu artysta posługiwał się niemal wyłącznie językiem Szekspira, nikt nie miał problemu ze zrozumieniem opowiadanych przez niego – często bardzo zabawnych – historii.
Zgromadzeni pod sceną usłyszeli z jego ust m.in. o ciekawych przygodach w hotelu w Luizjanie, porankach z francuskim pieczywem w Paryżu oraz słodko-gorzkich sytuacjach na koncertach. O tych ostatnich po raz pierwszy opowiedział po tym, jak próbując wymówić po polsku słowo „osioł” – w odniesieniu do pewnego dźwięku, który dla zabawy wydawał – nawiązał do podobnie brzmiącego słowa „osa” i powiązanego z tym słowem owada.
– Trzy lata temu śpiewałem gdzieś i miałem zamknięte oczy. Jeden taki owad wleciał mi do ust i użądlił. Nie było dobrze. Ale w końcu byłem profesjonalistą, więc dobrnąłem do końca koncertu z językiem wielkości słonia6 – relacjonował.
Muzyk dobrze orientował się też w sytuacji na rynku muzycznym w Polsce i upodobaniach jej obywateli, prawdopodobnie z uwagi na to, że nie omija Polski w trakcie swoich tras koncertowych. W pewnym momencie nawiązał nawet do trendu związanego z disco polo.
Industrialny burger i pięciogwiazdkowe frytki
Czasami James mówił dłużej, aby przeczekać dźwięki, jakie w trakcie koncertu co jakiś czas niosły się od strony foodtrucka „Burger Women” ustawionego obok strefy z grillem (wtedy gdy z komina na dachu pojazdu unosi się dym). James zażartował, że to dźwięk perkusji lub że „burger jest w tonacji D”. Ponadto muzyk musiał mierzyć się z nęcącymi kuchennymi zapachami, które wiatr nawiewał w kierunku sceny od strony foodtrucka.
– Nie mam pojęcia, co zamówiliście, ale to będzie potężne. Przemysłowy burger. Nie jadłem tego specjału od „Burger Woman”, ale wygląda niesamowicie. Recenzowałem natomiast oferowane tam frytki. Dałem im pięć gwiazdek, bo to najlepsze frytki, jakie kiedykolwiek jadłem. Więc jeśli jeszcze tego nie jadłeś, to teraz jest czas na frytki od „Burger Woman”7 – zachwalał artysta. – Nie jestem w żaden sposób sponsorowany, ale po prostu Wam to mówię, że ich frytki najwyraźniej są najlepsze na świecie8 – dodał.
Piosenki z dobrą receptą na życie
W trakcie koncertu za sprawą twórczości Jamesa Harriesa przeważały jednak poważne tematy związane z przeżyciami muzyka i jego podejściem do świata, a do rozważań skłaniały również okoliczności przyrody – artyście bardzo przypadł do gustu teren, na którym koncert się odbywał. Mając na myśli znajdujący się tuż obok ogród przedszkola i inne tereny w pobliżu, w pewnym momencie nazwał Zagrodę Śląską pięknym ogrodem.
Jak przystało na wrażliwego twórcę o prawdziwie poetyckim zacięciu, między klimatycznymi piosenkami nierzadko skłaniającymi do głębszej refleksji nad światem, artysta przemycał niezwykle ważne sentencje dotyczące życia i relacji międzyludzkich.
– Napisałem tę piosenkę dla przyjaciela, który przeżywa ciężkie chwile. Niewiele można powiedzieć przyjacielowi, który przechodzi przez trudny okres, z wyjątkiem tego, by dać mu znać, że się o nim myśli9 – powiedział James Harries między utworami.
Swoją postawą przez cały czas zachęcał słuchaczy do szukania tego co prawdziwe i czerpania z tego co i kto nas otacza nie tylko po wierzchu.
Podziękowania na zakończenie
Na koniec James podziękował wszystkim odbiorcom, ale też osobom bezpośrednio zaangażowanym w koncert – dyrektorowi Markowi Nowarze oraz specjalistce ds. promocji Katarzynie Żmiji za zaproszenie do Gostyni, a także niezastąpionemu Januszowi Ćmielowi za wsparcie techniczne i czuwanie nad parametrami nagłośnienia (wrażenie na artyście zrobiła aplikacja do zarzadzania dźwiękami – miksowania – za pośrednictwem smartfona: „Mixing by the phone?!” – rzucił w pewnym momencie zdziwiony do p. Janusza).
James życzył ponadto wszystkim udanego weekendu i zaprosił na kolejny koncert, podczas którego wystąpił Samuel Baron z Katowic. Muzyk przywitał swojego następcę i wysłuchał jego koncertu racząc się po skończonej pracy promowanymi wcześniej frytkami.
– Good night, God bless, have a lovely evening – powiedział na pożegnanie.