Koncert Samuela Barona. Nowa płyta dobrze wybrzmiała w plenerze

W sobotę 31 sierpnia w Zagrodzie Śląskiej wystąpił pochodzący z Katowic wokalista Samuel Baron. W trakcie koncertu zaprezentował utwory z nowej płyty „Parapsychologia”, których – jak się okazało – dobrze słucha się również w warunkach plenerowych. Ponadto artysta wyjaśnił, co niegdyś kryło się pod adresem Jagiellońska 17a.

Koncert rozpoczął się o godz. 20.30 zaraz po występie brytyjskiego artysty Jamesa Harriesa, i jak przyznał na początku Samuel Baron, mimo tego, że jest związany z sąsiednim miastem, to tak jak kolega z Wielkiej Brytanii do Gostyni miał okazję przyjechać tego dnia dopiero pierwszy raz.

Samuel Baron

Samuel Baron – wokalista, autor tekstów, kompozytor i dziennikarz Radia Katowice dobrze kojarzony z tą legendarną rozgłośnią m.in. za sprawą audycji „Radiostacja Urojona Basińskiego i Barona” oraz „Scena Silesia”.

Raczej poważnie o przewrotnej rzeczywistości
Artysta zaprezentował piosenki, które jak zapowiedział na wstępie, mają zabierać słuchaczy na pewnego rodzaju muzyczne safari – „w Gostyni i w puszczy”. Były to utwory z jego tegorocznej polskojęzycznej solowej płyty, które, jak mogli się przekonać słuchacze, często stoją w wyraźnej kontrze do otaczającego nas świata, ale nie zawsze.

W utworze „Nasze miasto”, którym rozpoczął koncert, muzyk kataloguje problemy wielu polskich miast, w taki sposób, że mieszkaniec Katowic może dostrzec w tej piosence historię o deweloperach wspierających kampanię prezydenta, a ktoś z Warszawy jedną z ostatnich nietrafionych inwestycji. Poruszone w utworze problemy nie są jednak tylko problemami dużych miast, bo można w niej odnaleźć niejedną cząstkę odpowiadającą dowolnej gminie i miejscowości. W tekście piosenki w ciekawym kontekście znalazły się też treści dotyczące m.in. pasażerów komunikacji miejskiej i budek z lodami rzemieślniczymi.

Duże wrażenie pod względem kompozycyjnym zrobił również kolejny utwór „Polacy grają dziś z całym światem”. Między zwrotkami, celnie uderzającymi w dość mocno pokręconą polską specyfikę, wplecione zostały ogłoszeniowe wstawki rodem z hipermarketu, które w warunkach Zagrody Śląskiej w wykonaniu artysty wybrzmiały nietypowo.

„Przerywamy program, aby nadać ważny komunikat. Właścicielka żółtej skody, która żółtą skodą zaparkowała w moim sercu, proszona o niezwłoczne usunięcie rzeczonego pojazdu z rzeczonego serca”.

Koncertowe wrażenie dopełniła też piosenka „Powolutku”, opowiadająca o idealnym zajęciu zarobkowym. Takim, w którym można zarobić, ale się nie narobić. Na falach Radia Katowice, za które zawodowo w pewnym stopniu odpowiada również Samuel Baron, prawdopodobnie jeszcze tego nie grali.

Później słuchacze usłyszeli m.in. równie chwytliwe utwory „Dobry ojcze” i „Prosiaczek”.

Co się kryło przy Jagiellońskiej?
W pewnym momencie za sprawą utworu „Jagiellońska 17a” muzyk zabrał słuchaczy w sentymentalną podróż do lokalu „Scena Gugalander” mieszącego się niegdyś pod tytułowym adresem, zastrzegając, że utwór ten nie jest balladą czy zwykłą piosenką, ale sagą w stylu pierwszych Gwiezdnych Wojen – opowiada o ludziach siedzących przy barze oraz przeróżnych sytuacjach z nimi związanych.

– Wiem z pewnych źródeł, że pewien dyrektor pewnego domu kultury chodził do tej knajpy przed laty – wyjawił artysta zerkając w stronę bramy, w której stał katowiczanin i dyrektor DK Gostyń Marek Nowara. – Było to takie miejsce, gdzie się dużo ludzkich losów przecinało. I tak mi się wydaje, że dzisiaj trochę nam takich miejsc brakuje – wyznał.

Knajpę według słów piosenki miały wyróżniać m.in. cuchnące kanapy, co dziś trudno sobie wyobrazić. Zaś w to, że czas mógł tam spędzać dyrektor DK chyba też nikt nie uwierzył.

Przy dźwiękach foodtrucka
Samuelowi Baronowi w trakcie koncertu towarzyszyły nie tylko brawa, którymi publiczność doceniała wysiłki artysty, ale też pewne charakterystyczne dźwięki docierające z foodtrucka „Burger Woman” ustawionego w pobliżu sceny (wtedy, gdy z komina pojazdu unosi się dym), z którymi mierzył się również grający wcześniej James Harries.

Artysta starał się ujarzmić te dźwięki i je rozkodować. – „Stąd to brzmi jakby coś się zepsuło” powiedział, po czym odtworzył charakterystyczny stukot własnym głosem. Innym razem, gdy te same dźwięki popłynęły w stronę sceny rzucił: „Nie zagrałbym bez tego!”, taktując – chcąc nie chcąc – ten nie do końca pożądany element jako część utworu.

Mimo to, muzyk jednak bardzo cenił sobie miejsce, w którym przyszło mu zagrać tego wieczoru. Zwracając uwagę na mieszkańców siedzących do późna w Zagrodzie Śląskiej zapytał z uznaniem – „Często tu przychodzicie?”.

Na koniec ukoił wszystkich utworem „Zawrotny sens” z właściwym refrenem-przesłaniem:

„I Tobie chciałbym obiecać, że może być jeszcze całkiem wspaniale”.

Po koncercie słuchacze próbowali „naciągnąć” muzyka na bis, ale ten dość szybko wdał się w rozmowę z grającym wcześniej na scenie Jamesem Harriesem, udowadniając swoim akcentem, że anglojęzyczne albumy w jego dyskografii nie znalazły się tam przypadkiem.

Koncert zakończył się o godz. 21.30. Letnia pogoda, zgodnie z gwarancją udzieloną wcześniej przez dyrektora, przez cały czas sprzyjała wszystkim uczestnikom wydarzenia.

Kolejne wakacyjne koncerty w plenerze dopiero za rok!

Patryk Fila
Patryk Fila

patrykfila[at]gostynslaska.pl