Sygnalizator w centrum działa nieprzerwanie już od dziesięciu lat

Dokładnie dekadę temu, 25 listopada 2008 roku, w centrum Gostyni uruchomiono sygnalizator przy nowo wyznaczonym przejściu dla pieszych na drodze wojewódzkiej nr 928. Innowacja początkowo spotykała się z mieszanymi reakcjami, ale z czasem – w miarę rosnącego ruchu samochodowego – stała się niezbędnym elementem infrastruktury w rejonie skrzyżowania ul. Pszczyńskiej z ul. Tyską i ul. Rybnicką.

Designerska konstrukcja wyposażona w ledowe oprawy oświetleniowe, moduły dźwiękowe, a u podstawy dotykowe włączniki – podobnych knefli próżno było wówczas szukać nawet w Katowicach – na wielu robiła wrażenie. O instalacji było jednak głośnio nie tylko przez wzgląd na zastosowaną technologię i niestandardowe jak na tamte lata udogodnienia. Dla wielu, zwłaszcza przejezdnych, niecodzienne było miejsce posadowienia sygnalizacji – na terenie niepozornej miejscowości (żeby nie powiedzieć wsi), z czym w 2008 roku można i było się zgodzić, bo podobne urządzenia stanowiły przede wszystkim domenę ośrodków typowo miejskich.

Zbyt krótko zielone
Z nadejściem nowości w postaci przejścia dla pieszych z sygnalizacją wzbudzaną (wcześniej przejście znajdowało się na wysokości sklepu „U Ani” i było wyposażone w wysięgnik z aktywnym znakiem D-6 i doświetlaczami – zdjęcia z 2007 roku) zmianie musiały ulec nawyki i przyzwyczajenia wszystkich użytkowników tego odcinka ul. Pszczyńskiej, zarówno kierowców jak i niezmotoryzowanych.

Dostosowanie do wskazań urządzenia, jak i samego sygnalizatora jako takiego, trudniej przychodziło pieszym, którzy to z przyzwyczajenia i wygody, przez długi czas chętniej korzystali z zatartych przez drogowców pasów naprzeciw sklepu. To dlatego, że nowe przejście dla pieszych posadowiono dalej od sklepu, poczty czy przedszkola, wymagało zatrzymania pojazdów i pokonania przejścia w określonym z góry czasie. W dodatku zielone światło zdaniem wielu pieszych paliło się zbyt krótko, o czym świadczyły wnioski kierowane do gostyńskich radnych. Zarząd Dróg Wojewódzkich w Katowicach co prawda starał się tą kwestię prostować, ale nie od razu z wyczekiwanym skutkiem.

Zmotoryzowani chcąc nie chcąc instalację przyjęli, choć i tu nie bez pewnych zgrzytów, głównie przy okazji wyjazdu z ul. Rybnickiej – w pierwszych miesiącach funkcjonowania myląca była nietypowa lokalizacja sygnalizacji, tuż na styku dwóch dróg. Nie było jednak tak, że na gostyński sygnalizator nigdy później gromów już nie słano.

Zawsze czerwone
W 2018 roku, dokładnie tak jak na starcie, instalacja funkcjonuje jako sygnalizacja wzbudzana, ale nie zawsze było tak samo. W celu uspokojenia ruchu na tym odcinku drogi wojewódzkiej, urządzenie kilka lat temu zostało przestawione w tryb pracy reagujący na prędkość poruszających się po jezdni pojazdów. W tym układzie tylko kierowcy jadący z prawidłową prędkością mieli zawsze zielone światło, o ile na przejściu nie znajdowali się piesi. Kierowcy jadący zbyt szybko musieli zaś za każdym razem karnie zatrzymać się tuż przed sygnalizatorem, na świetle czerwonym. To ciekawe rozwiązanie boleśnie kuło co bardziej krewkich kierowców, jednak tylko do pewnego momentu. Gdy powszechną wiedzą stał się sposób działania urządzenia, przejazdy na czerwonym świetle zdarzały się nagminne, również za dnia.

Po zmroku i nad ranem urządzenie stale paliło światło czerwone, pozwalając na jazdę bez zatrzymywania tylko tym pojazdom, które zbliżyły do przejścia z odpowiednią prędkością, zmieniając czerwone na światło zielone. W tym wariancie duży priorytet mieli też zawsze piesi. Sygnał do przejścia najczęściej zapalał się od ręki.

Historia jednego urządzania
Po całej dekadzie funkcjonowania gostyński sygnalizator niewątpliwie wpisał się w lokalny rytm dnia. Dość powiedzieć, że codziennie setki mieszkańców korzysta z wiążących się z nim udogodnień, stojąc w obliczu bardzo ruchliwej drogi wojewódzkiej – czy to w drodze na autobus, do szkoły, kościoła czy biblioteki. Od kilku do kilkunastu razy w ciągu jednego dnia.

Jako swego rodzaju kompromis pomiędzy różnymi potrzebami komunikacyjnymi, sygnalizator nie jest rozwiązaniem idealnym, jednak na dziś trudno wyobrazić sobie ten fragment DW 928 bez tego elementu. Za cenę płynności ruchu samochodowego, urządzenie umożliwia bezpieczną przeprawę na drugą stronę jezdni wszystkim pieszym. Wiele miejscowości wciąż nie dysponuje podobnymi narzędziami, mimo położenia przy równie ruchliwych drogach o ponadlokalnym statusie.

Patryk Fila
Patryk Fila

patrykfila[at]gostynslaska.pl