Trudna i bolesna decyzja
Wiadomość o przejściu ks. Rafała do nowej parafii spadła na parafian bardzo niespodziewanie. W czwartek 6 czerwca, dokładnie w samo południe, z internetowego wydania „Gościa Niedzielnego” dowiedzieli się, że ich proboszcz 27 lipca opuści parafię w Gostyni, aby móc przewodniczyć innej wspólnocie w Pszczynie-Starej Wsi.
„Jestem w szoku”, „To niemożliwe”, „Trudno będzie się z tym pogodzić” – takie słowa kierowali do siebie mieszkańcy w rozmowach i komentarzach w sieci, jakie pojawiły się po obwieszczeniu bolesnej decyzji arcybiskupa Wiktora Skworca. Na tą wieść w redakcji też zapadła konsternacja, zwłaszcza że wcześniej, tego samego dnia rano, przedstawiciel strony dzwonił do ks. proboszcza, by umówić się na spotkanie w sprawie odkryć IPN dotyczących mogiły żołnierskiej, a także by porozmawiać o ostatnich szeroko zakrojonych parafialnych remontach. Jak nigdy wcześniej do tej pory, ks. Październiok smutnym głosem poprosił, by rozmowę odłożyć na później.
Tak przedstawiona względem proboszcza decyzja archidiecezji nie pozostała bez odpowiedzi parafian, mimo że wszyscy od początku mieli na uwadze wartość przysięgi wierności, jaką każdy kapłan złożył biskupowi w dniu swoich święceń, jak również ważność dekretów i innych decyzji biskupich, także wobec wiernych i parafii. To dlatego, że trudno jest przejść do porządku dziennego nad decyzją niespodziewaną, podjętą wobec zwłaszcza tak ważnej dla danej wspólnoty osoby. W ciągu kilku dni wierni zmobilizowali się i zebrali ponad 600 podpisów poparcia dla proboszcza, które następnie przekazali w całości do Kurii Metropolitalnej Archidiecezji Katowickiej. Ani jednak podpisy, ani późniejsza rozmowa z najwyższym dostojnikiem, nie były w stanie wpłynąć na decyzje zapadłe wcześniej w gmachu przy katowickiej ul. Jordana.
Jest za co dziękować
– Ks. Rafał Październiok to naprawdę bardzo dobry kapłan, taki, jak to się mówi, z prawdziwego powołania. Co szczególne, już od progu dał się poznać jako proboszcz bardzo otwarty na ludzi, potrafiący z każdym znaleźć wspólny język. Dobrze dbał o parafię i potrzeby duchowe nas parafian, przez co przez lata swojej posługi bardzo wrósł w naszą społeczność, tą parafialną, ale i tą w obrębie szkoły i miejscowości. Nie ukrywam, że będzie nam go tutaj niezmiernie brakowało – mówi nam przed kościołem jedna z parafianek, żałując, że decyzji podjętej względem proboszcza nie udało się cofnąć.
– Dla naszego proboszcza nie było rzeczy niemożliwych. Żaden balast, czy to czysto ludzki czy finansowy, nie mógł stanowić długo bariery na drodze podjętego w parafii zobowiązania. Zresztą, proszę tylko rozejrzeć się dookoła, zajrzeć do środka kościoła – wskazuje na drzwi świątyni starszy wiekiem parafianin. – A przecież to tylko fasada, bo jeszcze więcej dla nas dobrego zadziało się w warstwie duchowej. Począwszy od powrotu do miejscowych tradycji majowych, po znaczny rozwój grup parafialnych i zainteresowanie młodzieży. Jest dziś za co księdzu proboszczowi dziękować.
– Pochodzę z drugiej parafii, ale Ks. Dziekan był moim katechetą w III klasie gimnazjum i jestem tu dziś, by mu za tamten dobry czas podziękować. Za umocnienie wiary, duchową pomoc w przygotowaniach do bierzmowania, ale też otwarte podejście do ludzi, bo wydaje mi się, że Ks. Dziekan zawsze wiedział, w jaki sposób ich przyciągać, nie do ziemskiej instytucji, a do Boga. Pamiętam i cenię to, że niezależnie od tego jaki kto z nas w klasie miał wcześniej stosunek do Kościoła, czy też jakie nosił nazwisko, to w każdym zawsze widział wartościowego człowieka. Na tej podstawie myślę też, że wierni ze Starej Wsi zyskają wspaniałego duchowego przewodnika – dodał ktoś inny.
Pytani przed kościołem o ks. Rafała parafianie i goście, przekazali też wiele innych wyrazów uznania i słów podziękowania. Często krótkich, jednak płynących bez wątpienia z samego serca. Podkreślali otwartość, życzliwość i dobroć oraz to, że ks. Rafał nie boi się nowych technologii, chętnie sięgając po nie w swojej misji.